Cześć, wybieramy się w styczniu na Gran Canarie, chcesz przylecieć do nas na tydzień?
Człowiek słysząc takie pytanie nie zastanawia się zbyt długo nad odpowiedzią, zwłaszcza jak nie miał wakacji od dłuższego czasu. Szybkie przeliczenie dni zaległego urlopu, telefon do kierownika z zapytaniem czy nie będzie problemu i oto stało się – Gran Canaria czeka.
Pierwsze kroki skierowałem na wyszukiwarki lotów, żeby sprawdzić czy w ogóle coś tam lata poza sezonem wakacyjnym. Jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że owszem lata, ale ceny w dwie strony oscylują w okolicach 2000 zł – z prawie dwumiesięcznym wyprzedzeniem! Ponieważ zaufanie do wszelkiej maści zbiorowych wyszukiwarek ofert mam dosyć ograniczone, postanowiłem zaatakować oficjalne strony przewoźników, którzy niemal w nazwie mają przymiotnik „tani”. W ten oto sposób udało mi się znaleźć lot za ok. 800 zł w dwie strony. Da się? Da się! I nic to, że lot był z Warszawy i że jest to kwota tylko niewiele niższa niż całe moje ciułane od dawna oszczędności. Król się bawi, złotem płaci.
_Trako13.jpg)
Mając
za sobą rzecz najważniejszą, czyli wirtualny bilet do raju, pozostało mi
załatwić rzecz z pozoru błahą, jednak o znaczeniu priorytetowym z punktu
widzenia logistyki – połączenie ze stolicą w odpowiednim terminie za niewielkie
pieniądze. Nie będę ukrywał, że zacząłem upatrywać w tej okazji swoją szansę na
pierwszą, niezapomnianą z założenia podróż polskim Pendolino. Mając w pamięci
wielkie banery reklamujące podróż tym cudem myśli technicznej za jedyne 49 zł
(!) czym prędzej wpisałem w wyszukiwarkę adres Polskich Kolei Państwowych
czując rosnącą ekscytację z nadchodzącego w moim życiu przełomu w dziedzinie
podróżowania. Oto jest, oficjalna strona PKP. Drżącymi palcami wstukuję cel
podróży, stację wyjazdu, datę i z kropelkami potu na czole najeżdżam na
przycisk „Wyszukaj”. I wyszukało. Przyjemność podróżowania Inter City PREMIUM,
bo przecież o premium tu chodziło, zaczynała się od 120zł, co stanowczo
odbiegało od zapewnień uśmiechniętej pani z reklamowego banneru, że pojadę już
za niecałe pięć dyszek. Ty zakłamana suko! – pomyślałem. Kiedy giną marzenia
puszczają hamulce. Szybko jednak się zreflektowałem i postanowiłem z pokorą
przyjąć ten fakt do wiadomości. Nie dziś, to jutro. Będąc jednak patriotą (w
miarę możliwości) postanowiłem, że mimo wszystko pojadę pociągiem wspierając w
ten sposób polską kolej, polski kapitał. Szukam dalej, tak jakbym nadstawiał
drugi policzek. Niestety z podobnym skutkiem. Bilety zaczynające się od 108 zł
definitywnie wyk-

luczały podróż koleją. Swoją uwagę skupiłem więc na autobusach
i popularnym Polskim Busie, który polski jest tylko z nazwy.Nauczony
doświadczeniem, już bez emocji wstukuję dane do podróży i przecieram oczy ze
zdumienia. Podróż w jedną stronę to koszt16 zł łącznie z opłatą za rezerwację.
Niestety w tym przypadku mój patriotyzm poległ pod ciężarem nieubłaganej
ekonomii. W sumie
tylko 4 godziny jazdy
więcej (w obie strony), a grubo ponad 150 zł oszczędności. Moje pieniądze, mimo szczerych chęci, nie poszły do polskiej kieszeni. Pozostaje mi pogratulować PKP za to, że woli puszczać puste w połowie składy niż obniżyć ceny biletów – „szacun”. Przed rezerwacją załatwiłem sobie nocleg u rodziny, żeby móc jechać dzień przed wylotem i odpocząć przed dalszą podróżą, jednocześnie ciesząc się towarzystwem nieocenionych kuzynów.
Tak przebiegły przygotowania do mojej największej podróży AD 2015.
Pozostało czekać na termin wyjazdu i cieszyć się życiem…czekam więc i cieszę
się ile sił, a Ciebie zapraszam za jakiś czas na ciąg dalszy opowieści o moich pierwszych od lat, prawdziwych wakacjach...
Obrazy pobrane z:
1) http://pl.wikipedia.org/wiki/Pendolino dostęp: 10.01.2015r.
2) http://pl.wikipedia.org/wiki/PolskiBus.com dostep: 10.01.2015r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz