Przeczytaj również:
Z pamiętnika podróżnika cz.1, oraz
część 2.
O wyspie w telegraficznym skrócie
Nie lubię, nie bardzo chcę i nie czuję się kompetentny podawać faktów dotyczących wyspy, jednak nawet najbardziej prymitywna relacja z pobytu w jakimś miejscu zawierać powinna choćby kilka podstawowych informacji o owym skrawku ziemi na naszym padole łez. Osobiście wolałbym skupić się na własnych spostrzeżeniach, doświadczeniach czy refleksjach, jednak nikt nie mówił, że będzie łatwo. Będąc osobą ceniącą sobie pewnie standardy, postanowiłem wywiązać się z ciążącego na moim podróżniczym sumieniu obowiązku i przytoczyć kilka faktów o samej wyspie.

Gran Canaria jest jedną z siedmiu wysp pochodzenia wulkanicznego zaliczanych do archipelagu Wysp Kanaryjskich otoczonych przez Ocean Atlantycki. Gran Canaria, wraz z Teneryfą, Fuerteventurą oraz Lanzarote są największymi i najbardziej spopularyzowanymi z Wysp Kanaryjskich, na które co roku przybywają ogromne rzesze turystów. Wyspa kontynentalnie jest częścią Afryki, terytorialnie zaś przynależy do Hiszpanii, a jej stolicą jest liczące niemal 400 tysięcy mieszkańców miasto Las Palmas de Gran Canaria. Miejsce to oddalone jest ok. 5000 km od Warszawy, ok. 200 km od najbliższego stałego lądu na kontynencie afrykańskim i ok. 1250 km od najbliższego europejskiego portu, który znajduje się w Kadyksie. Różnorodność stref klimatycznych występujących na wyspie sprawiła, że Gran Canaria określana jest mianem "kontynentu w miniaturze". Osoby zainteresowany tematem odsyłam do portali podróżniczych, na których znaleźć można informacje o poszczególnych miastach, szlakach komunikacyjnych czy demografii wyspy, choć z doświadczenia wiem, że informacje ogólne w znakomitej większości brane są z jednego, uniwersalnego źródła zwanego Wikipedią.
Ostatni etap podróży

Moim miejscem docelowym, w którym miałem mieć kwaterę główną, była dzielnica Faro w części wyspy zwanej Maspalomas, która oprócz stolicy jest głównym celem złaknionych przygód i słońca turystów. Dostanie się z lotniska do kompleksu domków wypoczynkowych, o wdzięcznej nazwie El Cardonal Apartaments, w których czekała na mnie prycza, ciepły prysznic i jeszcze cieplejsza strawa, zajęło mi około godziny. Zaraz po wyjściu z samolotu i wzięciu mojego przymusowo danego do luku bagażowego plecaka, otrzymałem od miłej hiszpanki mapkę turystyczną wyspy oraz piękny uśmiech na powitanie. Do Faro dojechać można było bezpośrednio autobusem (linia 66). Dla osób nie mogących się odnaleźć w nowym miejscu, na przystanku autobusowym, dobrą radą służył pan w odblaskowej kamizelce z napisem "Bus Informaction" mówiący w językach: hiszpańskim, angielskim, włoskim i niemieckim. Osobom niemającym talentów do języków obcych zawsze pozostawał migowy i wręczona w terminalu mapka. Podróż minęła bez niespodzianek. Po wyjściu z autobusu pierwsze kroki skierowałem na znajdującą się nieopodal plażę, by powiedzieć "cześć" kanaryjskim wydmom oraz Atlantykowi. Odpowiedniej oprawy chwili powitania nadał drink "Sex on the beach", w jednej z przyplażowych knajpek oraz doza niczym niezmąconej refleksji. Chwilo trwaj wiecznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz